Niestety, w ostatnich dniach, głównie przez moją gapowatość nastąpiło małe zawirowanie w terminach pojawiania się nowych postów... Wybaczcie, już wszystko wraca do normy i obiecuję, że będę się bardziej pilnować ;)
Dzisiaj temat o ustach, bo nie wiem, jak Wasze, ale moje bardzo nie lubią zimy i ogrzewania- jest to dla nich sezon wzmożonego pierzchnięcia, pękania, suchych skórek i tego wszystkiego, co na ustach jest wybitnie niepożądane. Jak sobie z tym radzę?
O tym, że peeling jest podstawą zadbanych ust nie muszę chyba nikogo przekonywać. Niestety, najpopularniejszy kosmetyk służący do złuszczania warg- scrub z Lush, nie jest w Polsce dostępny w sprzedaży stacjonarnej ( :( ), więc przez dłuższy okres do usuwania suchych skórek używałam po prostu szczoteczki do zębów. Jakiś czas temu, kiedy uzupełniałam zapas tart z Yankee Candle w Świecie Zapachów natknęłam się na peelingi z Bomb Cosmetics. Z tego co pamiętam, dostępne były dwie wersje: miętowa i cytrynowa, i właśnie w tę drugą się zaopatrzyłam. Jak dla mnie produkt sprawdza się znakomicie, spełnia swoją funkcję, przyjemnie pachnie i zostawia usta miękkie i wolne od wszelkich "zadziorków". Stosuję go co drugi dzień (no, chyba, że sytuacja robi się dramatyczna, wtedy- codziennie) na noc.
Oczywiście samo peelingowanie prawdopodonie na niewiele by się zdało, gdyby nie ciągłe nawilżanie. Obecnie używam jednocześnie 3 produktów do ust, ale zdarza mi się mieć ich jeszcze więcej w tym samym czasie. O tym, że Balmi nie zachwyca mnie specjalnie pisałam już TU, i ze smutkiem podtrzymuję swoje stanowisko. Poza wybitną ceną nie zauważyłam jakiegoś efektu WOW w działaniu tego kosmetyku, a szkoda :(. Używam go rano, przed nałożeniem makijażu i wyczekuję momentu w którym go wykorzystam. Moim ulubionym, nocnym nawilżaczem jest Lip butter z Nivea. Co wieczór nakładam je grubą warstwą i rano budzę się z idealnie nawilżonymi, zadbanymi ustami. W ciągu dnia wielokrotnie aplikuję Carmex (zdecydowanie najbardziej lubię wersję w sztyfcie- moim zdaniem jest najbardziej poręczna), o którym już tyle zostało powiedziane i napisane, że nie chciałabym się powtarzać ;).
Mam podobne problemy o tej porze roku. Wszędzie chodzę z pomadkami - używam "naturalnych"/
OdpowiedzUsuńNiestety, myślę, że dotyczy to większości z nas... Ciekawa jestem, czy są szczęśliwcy, których ten problem nie dotyka. Ja do niedawna nosiłam pomadki w każdej kurtce, każdej torebce- tak, żeby się nie zastanawiać, czy mam, tylko mieć pewność ;)
UsuńMam tyle szczęścia, że moje usta są odporne na zmiany temperatury. Robią się spękane dopiero jak łapię przeziębienie :c
OdpowiedzUsuńtylko pozazdrościć!
Usuń