2 listopada 2014

Kolorowe... nie tylko kredki #2: Czym tuszuję moje (doskonałe) niedoskonałości :)

    Niestety, mojej cerze daleko jest do ideału, choć i tak z biegiem lat jest co raz lepiej. Nie mniej jednak każdorazowo moja cera wymaga pewnych poprawek, zwłaszcza w okolicach oczu i tu z pomocą przychodzą mi moi sprzymierzeńcy: korektory :)


     Korektor z MAC jest mocno kryjący i naprawdę minimalna jego ilość (mniej niż pół pompki) wystarcza, żeby zatuszować cienie pod oczami, czy drobne niedoskonałości pojawiające się na twarzy. Produkt jest przyjemny w użyciu, nie zostawia smug, ładnie stapia się ze skórą i podkładem, a przede wszystkim- nie utlenia się i nie ciemnieje, co dla finalnego efektu jest wręcz bezcenne. Niestety, jak dla mnie jest nieco zbyt ciężki, przez co ma tendencje do przesuszania skóry pod oczami, jednak odrobina dobrego kremu pod oczy (o moim ulubieńcu możecie przeczytać TU) rozwiązuje problem. Na tę chwilę jest to mój zdecydowany faworyt.
     Produkt Rimmel'a niestety nie zapracował sobie na pozytywną opinię. Jego opakowanie jest nieporęczne i trudno wydostać z niego odpowiednią ilość korektora, który sam w sobie niestety nie ma dobrego krycia, powiedziałabym wręcz, że jest ono minimalne. Dodatkowo produkt utlenia się do brzydkiego, lekko pomarańczowego koloru, który absolutnie w żaden sposób nie współgra z moim kolorem cery. Szczerze nie polecam tego produktu, mimo, że podkład z tej samej serii bardzo lubię :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz