4 maja 2014

Coś tu... Pachnie! #2: Zapach mojego domu

     To, że uwielbiam zapachy nie jest tajemnicą. Nic więc dziwnego, że staram się, żeby w moim domu także pachniało :) Jakiś czas temu, ponownie pod wpływem blogosfery i youtube'a zawędrowałam do sklepu Świat Zapachów w podziemiach Dworca Centralnego w Warszawie i totalnie przepadłam. Nazwa jest trafiona w punkt, jest to królestwo aromatu. Wybór jest wprost oszałamiający, sklep jest dystrybutorem prawdopodobnie najpopularniejszej na świecie marki- Yankee Candle. Od tamtej pory wpadam tam co jakiś czas i zaopatruje się w nowe cudeńka- głównie woski do kominka, bo cały czas jestem w fazie testów i nie mogę zdecydować się, którą świecę powinnam zakupić. Muszę też przyznać, że sklep znajdujący się przy Dworcu Centralnym jest moim ulubionym (kolejne dwa znajdują się w podziemiach przy Rotundzie i na ul. 17-ego stycznia) ze względu na niesamowicie kompetentnego sprzedawcę, który jest moim absolutnym mistrzem w dziedzinie Yankee Candle. Ma swoją prywatną kolekcję limitowanych świec tej marki z rynku amerykańskiego, takich jak świeca o zapachu tortu czekoladowego, czy piwa korzennego, którą chętnie udostępnia do powąchania.



    
Oczywiście po mniej więcej pół roku testów mam już swoich niekwestionowanych ulubieńców. Na zdjęciu brakuje kilku zapachów, których aktualnie nie posiadam w swojej kolekcji, ale z pewnością uzupełnię braki przy najbliższej okazji. Jeden wosk najczęściej wystarcza mi na 3- 4 dni aromatyzowania mojego mieszkania, z reguły dzielę tartę na pół i wrzucam do kominka dwukrotnie. Polecam ten sposób, zwłaszcza jeśli przestrzeń, która ma zostać wypełniona zapachem nie jest zbyt duża.  Okazało się, że wszyscy moi faworyci pochodzą z jednej serii: housewarmer. Ponownie okazuje się, że jestem stała w uczuciach, jeśli chodzi o zapachy :)


  

       Absolutnym faworytem jest w tej chwili zapach A child's wish, który pachnie... No właśnie. Pachnie bardzo znajomo, jest przyjemny, świeży, lekko słodki (bo jaki mógłby być mój ulubiony zapach?), ale ciężko jest sprecyzować co to dokładnie jest. Zapach jest lekko otulający i właściwie mógłby mi towarzyszyć zawsze.


       Kolejnym ulubieńcem, nie tylko moim, ale także mojej Mamy jest zapach Pink Sands, słodki, owocowo- kwiatowy, ale jednocześnie bardzo delikatny i nienachalny. Najczęściej wykorzystuję go, kiedy spodziewam się wizyty znajomych, a nie jestem pewna, jak reagują na zapachy. Ten jeszcze nikomu nie przeszkadzał, a wytwarza w domu przyjemną aurę.

   
     Ostatni faworyt, który, muszę przyznać, nieco mnie jednak rozczarował. Soft blanket, bo o nim mowa już na początku naszej znajomości sprawił mi nieco trudności, bo bardzo trudno było go zdobyć. Przy pierwszym spotkaniu byłam zawiedziona, bo szczerze mówiąc, sama nie wiem, czego się po nim spodziewałam. Zapach jest najmocniej reklamowany w internecie, więc nastawiłam się na jakieś fajerwerki, a tym czasem, to miły, otulający zapach, który jak żaden inny wzbudza we mnie poczucie bezpieczeństwa. Jest fantastyczny na chłodne wieczory pod kocem z książką w ręku. 


     A tak oto mieszkają moje woski. Co prawda zapowiada się, że niebawem wyrosną ze swojego domku, ale póki co wszystko się mieści i przy każdym podniesieniu wieczka cudowny aromat wypełnia od razu cały pokój.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz