7 maja 2014

Teatralium #2: Powrót do dzieciństwa- "Romeo i Julia" w Studio Buffo

    Stało się! Zachęcona ostatnim, niezwykle pozytywnym spektaklem "Wieczór bałkański" (o którym pisałam TUTAJ), po blisko 10 latach ponownie wybrałam się na musical "Romeo i Julia" do Teatru Studio Buffo, żeby nieco odkurzyć moją młodość. Zgodnie z oczekiwaniami przed teatrem powitał mnie sznur wycieczek szkolnych dzieci w wieku mniej więcej 13-16 lat, jednak nie mogę stwierdzić, że mnie to ucieszyło. Niestety młodzież w tym wieku nie zachowuje się najlepiej w miejscach publicznych, wzajemnie nakręcając się do co raz śmielszych komentarzy, ale, słowo się rzekło, Kropka w teatrze.


    Już od pierwszych taktów uwertury czułam przyjemny dreszczyk emocji. Byłam ciekawa swojego odbioru po tak długim czasie, wprowadzonych zmian (w końcu ostatnio widziałam spektakl na warszawskim Torwarze, gdzie przestrzeń jest nieporównywalnie większa od warunków teatru) i tego, jak Krzysztof Rymszewicz radzi sobie z rolą Romea po tym czasie.
Zaczyna się spektakl. Na widowni pierwsze szepty, bo na scenie jest Artur Chamski, rozpoznawalny dzięki polsatowskiemu programowi "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" (a zdaje się wcześniej występował w "Jak oni śpiewają"), a jak wiadomo nic tak nie cieszy jak zobaczyć na żywo kogoś znanego. Chamski wciela się w postać DJ w klubie, w którym ma wystąpić wielka gwiazda- Rosalina, którą 10 lat temu grała Natasza Urbańska, zastąpiona teraz przez bliźniaczo do niej podobną Natalię Krakowiak (znaną z The Voice of Poland). Nieco zaskoczyło mnie, że aktorka, zamiast śpiewać uprawia trochę dziwną melorecytację. Nie jest to jednak jedyna zmiana obsadowa. Właściwie jedyną postacią, która się nie zmieniła w obsadzie jest właśnie Krzysztof Rymszewicz. Za niezapomnianą (przynajmniej przeze mnie ;) ) Zosię Nowakowską rolę Julii zagrała Natalia Kujawa, zamiast Emiliana Kamińskiego- Dariusz Kordek, w rolę Merkucja wcielił się Paweł Orłowski (ja pamiętam z tej roli Rafała Drozda), a Benvolia zagrał Mateusz Jakubiec (nie pamiętam, jak nazywał się jego poprzednik z 2004r.), w roli księdza wystąpił Jerzy Grzechnik, a w roli Parysa- Jan Traczyk (również gwiazda programu The Voice of Poland). Większość zmian zaskakuje zdecydowanie na plus.


    Nieodmiennie od 10 lat zachwyca Krzysztof Rymszewicz, który idealnie pasuje do tej roli. Jest uroczy i poruszający w wypowiadanych przez siebie kwestiach, nie sposób nie uwierzyć i nie zachwycić się tą piękną, młodzieńczą miłością, która, mam wrażenie biła nawet z jego spojrzenia. Jest wzruszający kiedy śpiewa, jednocześnie delikatny i poważny czyniąc tym samym postać niezwykle autentyczną i świeżą- szczerze mówiąc zawsze miałam Romea za naiwnego szczeniaka, który w miłosnym porywie poszedł o krok za daleko- w przypadku Rymszewicza nic takiego się nie dzieje. Tchnął, o ironio, nowe życie w graną przez siebie postać i chwała mu za to! Natalia Kujawa niestety nie dorównuje Zosi, którą pamiętam ze spektaklu oraz nagrań, jednak doskonale radzi sobie z powierzoną jej rolą. Jest dziewczęca i delikatna, a jednocześnie potrafi pokazać tzw. "pazur", bardzo przyjemnie współbrzmi w duecie "Świetlista noc" z Romeem, tworząc tym samym spójny obraz. 
     Bardzo pozytywnie odebrałam zmianę ojca Laurentego. Jerzy Grzechnik po raz kolejny pokazał klasę brawurowo wykonując swój utwór, trudno wręcz było powstrzymać łzy, bo całość, dzięki kreacji artystycznej Grzechnika była niezwykle przejmującą rozmową z Bogiem.
    Mam mały problem ze scenami grupowymi. Jestem niemal pewna, że w jednej z piosenek słyszałam Nataszę Urbańską i Rafała Drozda, a jestem przekonana, że żadnego z nich nie było na scenie. Być może to tylko moje wrażenie, jednak ciężko mi się go pozbyć, cóż... Nie wnikam. Musical nie stracił  na swojej lekkości i świeżości. Józefowicz i Stokłosa ponownie wnieśli nową jakość na polską scenę musicalową. Osadzili bodaj najsłynniejszą historię miłosną we współczesności nie zmieniając jej wydźwięku. Myślę, że musical jest niezwykle atrakcyjną formą zapoznania młodzieży z tym dramatem, choć młodzież wydawała się niezbyt zainteresowana... To pewnie znak czasów. Ja jestem zachwycona- ponownie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz