23 sierpnia 2014

Be, be, be, kopytka niosą mnie, czyli o moich ukochanych butach na cieplejsze dni :)

     Uwielbiam buty, ale przypuszczam, że nie jestem w tym uczuciu odosobniona, a co za tym idzie wyznanie to jest umiarkowanie zaskakujące. Niestety, wszystkie najpiękniejsze szpilki tego świata nie są dla mnie, bo wyglądam i poruszam się w nich jak pokraka na szczudłach, więc jakiś czas temu porzuciłam wszelkie próby oszczędzając jednocześnie wstydu i upokorzenia sobie, a przygodnym przechodniom uciechy moim kosztem.
    Jakiś czas temu (coś w okolicach 4-5 lat) moją uwagę przykuły buty jednej z prezenterek telewizji śniadaniowej, która to miała na sobie przepiękne niebieskie szpilki- sandałki z ogromną różową bombką na czubku- zakochałam się. Później poszperałam w internecie, okazało się, że butki kosztują niemało i temat jakoś wyleciał mi z głowy, do czasu oczywiście, aż w ubiegłym roku koleżanka zaprezentowała mi prześliczne, tym razem płaskie sandałki z odkrytymi palcami i zakrytą piętą w cudownym kolorze turkusowym no i znowu się zakochałam, zwłaszcza, że koleżanka zakupiła owo cudo za całe 35zł na miejscowym "bazarku"- jeszcze tego samego dnia miałam identyczne, które jednak musiałam szybciutko wyrzucić, ponieważ krzywdę mi robiły od samego patrzenia, a jak próbowałam je założyć, to było tylko gorzej- otarcia, pęcherze, spocone, ślizgające się po gumie stopy..."O NIE! Nigdy więcej" obiecałam sobie- szkoda tylko, że obietnic danych sobie dotrzymuję jak politycy tych przedwyborczych...

  

21 sierpnia 2014

Czasoumilacze #1: Co Kropce w duszy gra? #1: "Les temps des Cathedrales" Krzysztof Rymszewicz

     Długo mnie nie było, ale też dużo się przez ten czas działo, więc coś musiało zostać poświęcone na rzecz czego innego- hmmm. Enigmatycznie ;) Dziś będzie o tym, co najczęściej słychać u mnie w domu, kiedy mi wesoło, kiedy mi smutno i w każdym innym momencie ;) 

   Muzykę u mnie w domu słychać... zawsze i właściwie jest tak od zawsze. Mojej rodzinie zawdzięczam "edukację" muzyczną, dzięki której wyrobił mi się całkiem porządny gust muzyczny (tak tak, wiem, o gustach się nie dyskutuje... gust albo się ma, albo się nie ma ;) ). Oczywiście nasze kierunki potem się nieco "rozeszły", choć nadal znajdujemy punkty styczne. Moim kierunkiem okazały się zdecydowanie musicale, a absolutnym faworytem piosenka "Les temps des Cathedrales" z Notre Dame de Paris (jak na złość spektakl nie doczekał się polskiej wersji...)