23 sierpnia 2014

Be, be, be, kopytka niosą mnie, czyli o moich ukochanych butach na cieplejsze dni :)

     Uwielbiam buty, ale przypuszczam, że nie jestem w tym uczuciu odosobniona, a co za tym idzie wyznanie to jest umiarkowanie zaskakujące. Niestety, wszystkie najpiękniejsze szpilki tego świata nie są dla mnie, bo wyglądam i poruszam się w nich jak pokraka na szczudłach, więc jakiś czas temu porzuciłam wszelkie próby oszczędzając jednocześnie wstydu i upokorzenia sobie, a przygodnym przechodniom uciechy moim kosztem.
    Jakiś czas temu (coś w okolicach 4-5 lat) moją uwagę przykuły buty jednej z prezenterek telewizji śniadaniowej, która to miała na sobie przepiękne niebieskie szpilki- sandałki z ogromną różową bombką na czubku- zakochałam się. Później poszperałam w internecie, okazało się, że butki kosztują niemało i temat jakoś wyleciał mi z głowy, do czasu oczywiście, aż w ubiegłym roku koleżanka zaprezentowała mi prześliczne, tym razem płaskie sandałki z odkrytymi palcami i zakrytą piętą w cudownym kolorze turkusowym no i znowu się zakochałam, zwłaszcza, że koleżanka zakupiła owo cudo za całe 35zł na miejscowym "bazarku"- jeszcze tego samego dnia miałam identyczne, które jednak musiałam szybciutko wyrzucić, ponieważ krzywdę mi robiły od samego patrzenia, a jak próbowałam je założyć, to było tylko gorzej- otarcia, pęcherze, spocone, ślizgające się po gumie stopy..."O NIE! Nigdy więcej" obiecałam sobie- szkoda tylko, że obietnic danych sobie dotrzymuję jak politycy tych przedwyborczych...

  
     W tym roku ponownie zetknęłam się z melisami i tym razem przepadłam. Koleżanka zapewniała mnie, że są to najwygodniejsze buty na świecie i powinnam przynajmniej przymierzyć. Podchodziłam do tego raczej sceptycznie, bo mam szeroką stopę, więc byłam przekonana, że będą zwyczajnie za wąskie, ale ona nalegała i upierała się, że jak tylko przymierzę, to natychmiast kupię ("taaaak- myślałam ironicznie- od razu dwie pary pewnie")Poszłam do pierwszego sklepu mającego je w swojej ofercie, który spotkałam po drodze, założyłam i... wyszłam z dwiema parami- złotymi i czarnymi z czerwonym sercem sandałkami :)
    Buty same w sobie są mięciutkie, lekkie i nieziemsko wręcz wygodne. Chodzi się w nich tak, jak boso, tylko dają jeszcze większy komfort. Przeganiałam w nich całe lato, kilka osób z rodziny również stało się szczęśliwymi nabywcami takich samych, bądź podobnych modeli, aż w końcu przyszedł czas na jesienne zakupy, które zakończyłam z podobnym skutkiem jak te pierwsze- tym razem czarne i granatowe balerinki z serduszkiem. Nic nie poradzę, kocham te buty (i chyba z wzajemnością) i wszystkim serdecznie je polecam :)

     Swoje butki (także zimowe) kupuję najczęściej w ButSklep.pl i serdecznie Wam ten sklep polecam- przemiła, bezproblemowa obsługa, ciekawa oferta i szybka realizacja zamówień :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz