24 stycznia 2015

Akcja: pielęgnacja! #6: Rewolucja!

Niedawno pisałam Wam o mojej rutynie pielęgnacyjnej. Nie sądziłam nawet, że tak szybko przyjdzie mi ją zmienić, ale nie mogę powiedzieć, żebym z tej "przymusowej" zmiany była niezadowolona. W końcu spełniło się jedno z moich największych gadżeciarskich marzeń :)

     O szczoteczce Clarisonic Mia2 w internecie zostało powiedziane już chyba wszystko (i na dodatek, jak sądzę, przez wszystkich), więc nie chciałabym powtarzać tego po raz kolejny. Z myślą o jej zakupie nosiłam się od dobrego roku, co jakiś czas zerkałam na nią tęsknym wzrokiem w Sephorze, ale na tym nasza przygoda się kończyła. Aż do ubiegłej niedzieli, kiedy to stwierdziłam "raz się żyje" i sprawiłam przyjemność sama sobie (a nie była to jedyna przyjemność tego dnia).


  
   W zestawie ze szczoteczką dostajemy pokrowiec podróżny, w który szczotka jest zapakowana(co nieco utrudniło mi identyfikację koloru ;) ), osłonkę na główkę szczoteczki, ładowarkę i tubkę żelu do mycia twarzy, a także instrukcję obsługi urządzenia.


     Ponieważ po tygodniu stosowania nie mogę określić jej zbawiennego bądź zgubnego dla mojej cery działania, pomyślałam, że wskażę cechy, które zwróciły moją uwagę "na pierwszy rzut oka":

    Po pierwsze szczoteczka jest dużo cięższa, niż zakładałam, choć tak naprawdę nie wiem, skąd miałam jakiekolwiek założenia co do niej. Bardzo stabilnie trzyma się w ręce, a także nie rozpryskuje piany wszędzie dookoła (co namiętnie czyniła szczoteczka z Biedronki). Uwielbiam jej timer, który co 20 i 10 sekund sygnalizuje czas na zmianę obszaru czyszczenia, a także fakt, że do dokładnego oczyszczenia całej buzi wystarcza mi 1 minuta. Najbardziej jednak zaskoczyło mnie, że jej ruchy są praktycznie niewyczuwalne na twarzy- oczywiście szczoteczka lekko wibruje w ręku, jednak na skórze jest to praktycznie nie odczuwalne. No i na koniec: stosując szczoteczkę po raz pierwszy bardzo dokładnie (jak mi się wydawało) umyłam twarz, użyłam płynu z Biodermy, generalnie przeprowadziłam całą wieczorną rutynę (właściwie nie wiem dlaczego- chyba nie chciałam jej pobrudzić... Ech... logika ;p), a następnie przystąpiłam do oczyszczania moim nowym nabytkiem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że na szczoteczce nadal pozostały resztki podkładu! Brrrrr!

Obiecuję, że do tematu szczoteczki jeszcze wrócę, jednak tydzień to zdecydowanie zbyt mało, żebym mogła o niej powiedzieć coś więcej...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz