12 stycznia 2015

Pod włos #4: Odżywki bez spłukiwania i olejki do włosów

     Od chwili, w której odkryłam bloga Anwen moja pielęgnacja włosów uległa radykalnej zmianie. Poza uporządkowaniem podstawowych kosmetyków, czyli szamponów, odżywek i masek do włosów, do arsenału stale używanych produktów dołączyły odżywki bez spłukiwania, sera (czy to porpawna odmiana "serum"?)  i olejki do włosów.





      Mgiełka nabłyszczająca Shimmer Shine z Kevin Murphy znalazła się w tym zestawieniu ze względu na jej właściwości regenerujące. W jej skład wchodzi wiele składników odżywczych, więc z przyjemnością używam jej do wykończenia fryzury, mam wówczas pewność, że moje włosy nie tylko przepięknie lśnią, ale także są właściwie "zaopiekowane".
     Regeneracyjne serum z Kiko stosuję wymiennie z olejkiem z Kerastase. Najczęściej na mokre włosy, dzięki czemu są lepiej odżywione, wygładzone i bardziej sypkie. Dzięki temu, że w Arkadii pojawił się sklep stacjonarny, a także sklep on-line dostęp do kosmetyków Kiko jest teraz o wiele łatwiejszy. Moje serum przywiozłam jeszcze z Włoch.
      O odżywce Aussie pisałam już w poście o ulubieńców roku 2014. używam jej na noc, a jej przepiękny zapach bardzo kojąco na mnie wpływa.
     Olejek z Bielendy był pierwszym moim olejem który pojawił się w mojej kolekcji. Teraz używam go sporadycznie, żeby nie powiedzieć, że nie używam go wcale, ale bardzo dobrze wspominam jego stosowanie. Ma przyjemny zapach, nie pozostawia tłustej warstwy na włosach, ma więc właściwie wszystko, czego oczekuję od tego typu kosmetyków.
      Jedwabiste serum z Joanny to także kosmetyk który pojawił się u mnie dosyć dawno temu. Jest po brzegi wyładowana silikonami, jednak całkiem nieźle służyła mi do wygładzania końcówek moich włosów, obecnie sięgam po nią czasami, od wielkiego dzwonu, żeby nie obciążyć moich włosów zbyt mocno.
Moim niekwestionowanym ulubieńcem z kategorii olejków do włosów jest Kerastase Elixir Ultime. Używam go żeby wygładzić moje włosy, czasami na mokre kosmyki, a czasami już po wyschnięciu. Bardzo chciałabym do niego wrócić, niestety obawiam się, że cena skutecznie mi to uniemożliwi, więc czeka mnie ponownie przygoda z olejkiem z Bielendy.
    

     Na sam koniec zostawiłam kosmetyk, który o dziwo wcale się u mnie nie sprawdził. Jest to o tyle dziwne, że w blogo- i vlogosferze święci niewyobrażalne tryumfy- Olej Kokosowy. Moje włosy po nim są porowate, napuszone, matowe- jednym słowem- brzydkie. Pozostałości (bo dosyć długo zajęło mi odkrycie, że to ten osławiony specyfik szkodzi moim włosom) używam do zmywania makijażu.
   
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz