Dziś będzie o nieco mniej trwałej wersji zapachów do ciała. Jakiś czas temu, podczas letniej wyprzedaży w Bath & Body Works zaopatrzyłam się w kilka mgiełek zapachowych. Część z moich zdobyczy rozeszła się po świecie, jednak nadal została mi dość spora kolekcja, którą w grudniu uzupełniłam o kolejne egzemplarze, zatem dziś będzie o zapachu.
Kolejna trójka to zestaw raczej zimowy, cięższy, wyraźnie słodszy. MOONLIGHT PATH to wersja typowo wieczorowa, z delikatnym shimmerem, który ładnie połyskuje w świetle. Zapach jest nieco staromodny, ale od czasu do czasu lubię się nim otulić. CASHMERE GLOW z kolei to mocno słodki, wręcz cukrowy zapach, który obecnie zastępuje WHITE CITRUS w mojej torebce jako zapach codzienny. Niestety o PARIS AMOUR nie mogę powiedzieć zbyt wiele, ponieważ dopiero go odnalazłam w szafie :) Zaraz po zakupie gdzieś mi się zawieruszył i okazało się, że po prostu wypadł mi z torebki w szafie, więc testy będę mogła rozpocząć dopiero teraz.
Hm, zapachy owocowe są fajne, na pewno lepsze niż te mieszane dziwne perfumy :-).
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajniutkie mgiełki <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam mgiełki !
OdpowiedzUsuńTe z B&BW sprawdzają się naprawdę świetnie :)
UsuńZa każdym razem nad nimi dumam jak jestem w BBW, bo nie wiedziałam czy w ogóle je czuć na skórze.
OdpowiedzUsuńChyba mnie przekonałaś i w końcu jedną wypróbuję :)
Serdecznie polecam! Też do nich podchodziłam jak pies do jeża, a teraz się nie mogę rozstać ;)
Usuń