2 stycznia 2015

Kolorowe... nie tylko kredki #4: Brokat i Duraline

     Kiedy wstawiłam post o moich ostatnich kosmetycznych zakupach poproszono mnie o swatch brokatów i duraline, a okazja do wykonania zdjęć poglądowych nadarzyła się już w Sylwestra :) Makijaż był raczej delikatny, ale wspomniany już brokat (tym razem numer 56) nadał mu odświętnego sznytu, a duraline utrzymało wszystko w ryzach aż do momentu, aż nie postanowiłam zdjąć z siebie całego dnia, a zarazem minionego już 2014r.
 
     Makijaż oka wykonałam standardowo moimi matowymi cieniami z paletki freedom system w odcieniach brązu, delikatnie przyciemniając zewnętrzny kącik. Kiedy byłam już zadowolona z efektu w wewnętrzny kącik nałożyłam palcem odrobinę Duraline (w praktyce jedna kropelka wystarczyła mi na dwie powieki i jeszcze zostało ;) ) i pędzelkiem języczkowym wklepałam sporą ilość brokatu tak, że praktycznie cała powierzchnia do 1/3 powieki i kawałeczek dolnej linii rzęs były wypełnione brokatem, następnie puchatym  pędzlem odrobinkę roztarłam tak, żeby cała powieka pięknie się mieniła, zachowując jednocześnie największe skupienie w wewnętrznym kąciku. Zostało już tylko zrobić kreskę eyelinerem i wytuszować rzęsy. Całość, w zależności od światła prezentowała się tak:

     Duraline to zdecydowanie najlepszy kosmetyk, który mogłam sobie sprawić! Pomijając jego cudowną właściwość pozwalającą przerabiać cień na eyeliner, fakt, że utrzymuje makijaż przez cały dzień/ noc jest dla mnie nie do przecenienia. To wszystko w połączeniu z jego naprawdę niewygórowaną ceną (23 PLN) czyni go, jak do tej pory, specyfikiem idealnym! Brokat zgodnie z moimi oczekiwaniami cudownie odbijał światło, jednocześnie nie dając wrażenia, jakbym się natarła brokatem- efekt był niesamowicie subtelny, ale też bardzo błyszczący :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz